1 listopada 1942 roku spotkał się z grupą dziewcząt pod przewodnictwem Marii Okońskiej, które chciały założyć ośrodek wychowawczy dla młodzieży żeńskiej tzw. Miasto Dziewcząt. Zainteresował się tą ideą. Zgodził się być ojcem duchowym tej grupy, zwanej Ósemką. Z czasem grupa ta przekształciła się w jeden z pierwszych w Polsce instytutów świeckich. Stał się współzałożycielem tej Wspólnoty i opiekował się nią do końca życia. W sytuacji prześladowania Kościoła, niemożliwe było utworzenie Miasta Dziewcząt. Instytut stanął do dyspozycji Kościoła, poświęcając swoje życie i siły głównie współpracy z Prymasem Wyszyńskim, wspierając dzieło Wielkiej Nowenny, Czuwań Soborowych i innych dzieł Maryjnych.
Członkinie Instytutu uczestniczyły w Powstaniu Warszawskim. Ksiądz Wyszyński codziennie patrzył w kierunku płonącej Warszawy. Nie mógł sobie darować, że zgodził się na ich pójście do Powstania. Kiedy wróciły nie mógł opanować łez. „Dzieci przyszły” - powtarzał do sióstr, które zaraz otoczyły je opieką.
Po zakończeniu wojny ksiądz Wyszyński wrócił do Włocławka. Powierzono mu zadanie zorganizowania Seminarium. Budynek seminaryjny we Włocławku, zamieniony na szpital , wymagał remontu. Początki seminarium były w parafii w Lubrańcu. Zgłosiło się 6 kleryków. Nie było funduszu na utrzymanie. Żywność przynosiła okoliczna ludność. Głęboko w serce księdza profesora Wyszyńskiego zapadła mała dziewczynka, która w dniu zbierania pieczywa przyniosła chleb. Była bardzo blada i biednie ubrana. Dziękował, że już jest wystarczająco dużo chleba, żeby zabrała do domu. Zaprowadził ją do sali na dole, gdzie leżał chleb. Dziecko ze łzami w oczach powiedziało: „Ksiądz od nas nie chce chleba, bo my są biedni”; rzuciła bochenek na stół i uciekła. Długo nie mógł sobie ksiądz Wyszyński darować, że niechcący taką przykrość wyrządził temu dziecku.
Pewnego dnia przyszedł do jadalni po śniadaniu. Chłopcy jeszcze nie wyszli. Zauważył na stole niedojedzone kromki chleba, usiadł i sam je zjadł mówiąc: Nie możemy marnować chleba, bo ludzie dzielą się z nami nieraz ostatkiem.
Anna Rastawicka, Kartki z życia Ojca - ciąg dalszy