Ania Sułkowska i Pomocnicy Matki Kościoła
Ponieważ od wielu lat jestem zaangażowany w Ruch Pomocników Matki Kościoła, wcześniej czy później musiałem Anię spotkać, choćby w Domu Pamięci w Częstochowie. Spotkanie zaś, to okazja do rozmowy. Tych rozmów było sporo, a wynikało z nich, że Ania bardzo pragnie być dobrym Pomocnikiem i dużo o Pomocnikach Matki Kościoła wie, ale miała też swoje wątpliwości. Te swoje wątpliwości artykułowała w sposób dość bezceremonialny, co powodowało, że Ania na początku naszej znajomości budziła we mnie, skromnym wiejskim proboszczu, swego rodzaju „trwogę”: trwogę, ponieważ czułem, że zadaje mi pytania, na które nie znałem odpowiedzi. Tak się jednak składało, że wątpliwości Ani, od wielu już lat były też moimi wątpliwościami, a jak się wkrótce okazało, owe wątpliwości były w Ruchu dość powszechne. Zaczęliśmy o tym rozmawiać, a skutkiem tych rozmów była decyzja, byśmy odkryli na nowo, co jest tożsamością Pomocników Matki Kościoła i po co w ogóle Sługa Boży kard. Wyszyński – jak ufamy: nie bez natchnienia Ducha Świętego – Pomocników powołał. Podjęliśmy więc pewne działania, dzięki którym nieco lepiej dzisiaj wiemy, kim jesteśmy jako Pomocnicy i w jakim celu – jako Ruch i pewien sposób bycia w świecie – istniejemy. Ania w te działania gorliwie się włączyła i stąd jest jedną z tych osób, którym Pomocnicy Matki Kościoła zawdzięczają coraz bardziej precyzyjne rozumienie swej tożsamości i – jak wierzymy – rychłe odrodzenie i rozwój Ruchu.
A propos rozwoju Ruchu Pomocników, Ania zadała mi kiedyś pytanie, które okazało się być jednym z tych pytań, wskutek których napawała mnie „trwogą”. Otóż mniej więcej dwa lata temu, podczas spotkania animatorów PMK w Częstochowie Ania spytała, czy według mnie Pomocnicy Matki Kościoła są Ruchem, który może funkcjonować tylko w warunkach polskich, czy też idee Pomocników można zaszczepić w Kościele na całym świecie. Byłem tak zaskoczony owym pytaniem, że w pierwszym momencie nie wiedziałem w jaki sposób w ogóle na nie zareagować. Pytanie wydawało mi się śmieszne, bo przecież Pomocników jest tak mało, że ledwie dajemy radę z utrzymaniem Ruchu w Polsce, oprócz tego zbyt dokładnie nie wiemy po co istniejemy, a tutaj jakaś Ósemka chce wiedzieć, czy jest do pomyślenia, by idee Pomocników Matki Kościoła szerzyć w innych krajach. Ostatecznie odpowiedziałem, że – biorąc przede wszystkim pod uwagę zakorzenienie Ruchu w tekstach Ślubów Jasnogórskich i Milenijnego Aktu Oddania, oraz naturalną więź istniejącą między Pomocnikami, a Panią Jasnogórską – nie wydaje mi się możliwe, by Ruch Pomocników Matki Kościoła stał się Ruchem ogólno-kościelnym. Ania przyjęła moją odpowiedź do wiadomości, choć było widać, że jest nią zawiedziona. Zawiedziony tą odpowiedzią byłem także ja i dlatego często do pytania Ani wracałem. Dzisiaj, po dość dużej pracy, którą Pomocnicy wykonali, by na nowo odkryć swoją tożsamość, inaczej bym Ani odpowiedział. Pociecha w tym, że Ania przebywając w wieczności, wszystko już wie. Wie więc także i to, że Pomocnik to człowiek, który oddawszy się Maryi w niewolę, wraz z Nią pomaga Kościołowi, który „jest żyjącym i obecnym we współczesnym świecie Chrystusem” – pomaga mu zwłaszcza w tym, by był wolny, gdy dla zbawienia ludzi głosi Słowo Boże, udziela sakramentów świętych, oraz spełnia uczynki miłości wobec potrzebujących. I nie ma w tym momencie znaczenia, czy ów Pomocnik jest skromnym Polakiem z warszawskiej Pragi, czy też trędowatym Hindusem z Jeevodaya. Ania już to wie, ale my nie do końca wiemy, więc może właśnie między innymi dlatego Bóg wezwał Anię do wieczności, by tam ową potrzebną wiedzę nam wypraszała.
Na koniec chciałbym zauważyć, że życie Ani wskazuje nam na jeszcze jedną sprawę. Ważną sprawę. Otóż, po ludzku sądząc, Ania mogła jeszcze długie lata uprawiać swoje pola miłości do Chrystusa: pomagać chorym na trąd w Jeevodaya, wspierać Rodzinę Rodzin, inspirować Pomocników Matki Kościoła. Wszyscy tego potrzebowaliśmy, ale wskutek zrządzenia Bożej Opatrzności stało się inaczej, bo jak Ania napisała w jednej ze swych ostatnich notek na Facebook’u: „Pan Bóg wie co robi, choć Jego plany nie zawsze są zgodne z naszymi.” Żeby móc szczerze coś takiego napisać, trzeba latami budować w sobie wielkie zaufanie do Pana Boga. Jestem pewien, że Ania ową ufność budowała poprzez swe zawierzenie Matce Chrystusa. Codziennie przecież – jako Pomocnik Matki Kościoła – Ania odmawiała tzw. Osobisty Akt Oddania Matce Bożej, w którym znajdujemy następujące zdanie: „Matko Boża, Niepokalana Maryjo! Tobie poświęcam ciało i duszę moją, wszystkie modlitwy i prace, radości i cierpienia, wszystko czym jestem i co posiadam…” Ania codziennie poświęcała Maryi „ciało i duszę swoją”, ufając, że Matka Najświętsza ten piękny dar przekaże swemu Synowi, który będzie wiedział co z tym darem zrobić.
Obyśmy i my mieli w sobie takie zaufanie do Zbawiciela i Jego Matki…
ks. Rafał Krakowiak, moderator Pomocników Matki Kościoła archidiecezji poznańskiej